Znów pojechali [22.06. – 28. 06.]

22.06. 2021 wtorek

Poranek porównać można do pożaru w bur..u . Hen jeszcze poszedł coś szlifować do garażu. Paweł ze swoim samochodem w warsztacie, żeby mieć pewność, że w drodze będzie bezpiecznie. Jurek przyjechał z bagażami i też poszedł dłubać w garażu. Ja robię kanapki, szykuję słoiki i przewracam cały dom do góry nogami (hm… dom nie ma nóg) w poszukiwaniu torby termicznej.

Torby nie ma nigdzie. Pakuję więc towar w inne. Takie, które przy okazji mrożonek zostały zakupione w sklepie – mizeroty z folią aluminiową za to 3 sztuki. Pakuję więc jedna w drugą i jakoś się udaje. Potem Hen uprzejmie mnie informuje, że może poprzednim razem torby nie zabrali z łódki…? wrrrrr…. Bez komentarza. Koło 13,00 pojawia się Paweł i zaczynają pakować. Hen czarny po polerowaniu stali idzie się kąpać. O 15,00 wyjeżdżają, a ze mnie schodzi powietrze i czuję się jak przekłuty balon. Tylko patrzę na spustoszenie w domu, nic nie robię i mówię sobie: „Jutro też jest dzień”. Wieczorem telefon z informacją, że nie będą nocować tylko jadą do celu. Jestem temu przeciwna – ale co ja mam do gadania?

23.06.2021 środa

O godzinie 7,00 telefon, że są na miejscu. Ufff – kamień z serca. Wiem, że po podróży będą w stanie tylko rozpakować klamoty i padną. Nie kontaktowałam się cały dzień, żeby nie trafić w zły moment np. głębokiego snu. Ale wieczorem dowiedziałam się, że torba, której szukałam jest na łajbie.

24.06.2021 czwartek

Pan kapitan melduje co robią:

Zamontowana szafka w kabinie piętrowej. Wygląda trochę jak wisząca trumienka, ale mam już pomysł, żeby fajne lustro na drzwiczkach przykleić albo jakiś inny ozdóbek. Będzie pięknie …. „będzie Pani zadowolona…”

Zamontowana półka nad miejscem do spania dla pieseła. Przyda się na jakieś drobiazgi.

Zamontowane relingi sufitowe w kambuzie.

Paweł dłubie w elektryce … zdjęć nie robili, bo podobno bałaganu narobił z kabelków i innych szpargałków elektrycznych.

25.06.2021 piątek

Nowe obijacze (przeze mnie nazywane obibokami) sztuk cztery napompowane i powieszone. Okazały się trochę bardziej „otyłe” od tych, które były, ale to nawet lepiej. Dwa wiszą bliżej dziobu i dwa bliżej rufy na obu burtach.

Zamontowany reling nad stolikiem i nad kołem sterowym. Już nie będzie litości dla osobnika, który przytrzyma się koła sterowego. Po łapach i do szorowania pokładu!!! Nad stolikiem wygląda trochę głupio, ale trudno – byle kapitan bez kul ortopedycznych mógł po łódce hasać. Pochwalił się, że może, więc jeszcze trzeba będzie wymyślić miejsce na rufie do przechowywania tychże, żeby start na ląd był wygodny, a ewentualna załoga nie potykała się o nie na pokładzie.

A Paweł dalej dłubie w elektryce….

26.06.2021 sobota

Meldunek kapitana dopiero o godzinie 13,40.

Pięć godzin mordowali się ze ściągnięciem z lewej burty napisu LEE LOO i przyklejeniem naszego „Pomimo”.

Na prawej burcie LEE LOO przykleiła się bardziej, bo słonko od tej strony mocniej nagrzewało. Kolega Jurek upieczony na miękko walczy z panienką Lee Loo  (ona od początku mi się nie podobała).

Paweł nadal dłubie elektrykę.

A kolega Jurek zalega już umęczon pod „hrvatskim suncem”.

Wiadomości wieczorne – zamontowane światła rufowe.

Jaśniepan kapitan.

27.06. 2021 niedziela

Już o 10,01 dostałam wiadomość, że napis na sterburcie jest przyklejony.

Podwieszenie trapu zrobione.

Trzech muszkieterów może się pakować i wracać do Polski.

Oczywiście nie obeszło się bez kiepskiej wiadomości – padł „na amen” akumulator steru strumieniowego, kolejny wydatek… wrrrr….

28.06.2021 poniedziałek

Wracają.

O 9,40  przekroczyli granicę Chorwacko-Węgierską.

Dojadą pewnie późniejszym wieczorkiem, tak więc koniec pisania – czekam na trzech muszkieterów ( a może budrysów? – też było ich trzech).

7 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *