Pracowita zima 2020/2021 (rozdział 3)

Zbliża się wiosna

Kalendarz pokazuje, że już wiosny czas, a pogoda coś nie bardzo chce być łaskawa. Wiadomości w tv przygnębiające. Covid, lockdowny, obostrzenia, zamknięte granice. Coś trzeba robić, żeby nie zwariować. Nakręcona przez kapitana postanowiłam, że zrobię własne konserwy, żeby nie szprycować się chemią, której w sklepowych konserwach jest więcej niż produktu z nazwy na etykiecie.

Metoda tyndalizacji pozwala zabić wszystkie bakterie oraz ich formy przetrwalnikowe.

A więc do dzieła – eksperymentuję z różnymi produktami. Gulasz angielski, paszteciki: jeden z grzybami suszonymi, drugi z suszonymi pomidorami, udka kurczaka, bobgulasz, sos bolognese, biała kiełbasa, żur z kiełbasą itp.

Transport słoików dotarł szczęśliwie.

I znów stół w jadalni zawalony słoikami już pełnymi. Na podłodze karton z pustymi słoikami. W ogromnym garze pasteryzują się jedne słoiki pierwszy, inne drugi, a jeszcze inne trzeci raz. Dobrze, że rodzina nie odwiedza, bo nawet nie mieliby gdzie usiąść.

Tyndalizacja
Wszystkie duże garnki zajęte na wiele dni.
Gotowe! Czekają na załadunek i podróż.

She cook w swoim żywiole. Zastanawiam się tylko, czy raczej nie powinnam kisielków gotować, bo gdy mocno buja i załoga „oddaje pokłony i daninę Neptunowi”, to podobno kisielek najlepszy bo w obie strony tak samo smakuje.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *