-
Decyzja podjęta! Addio Croazia, ciao Italia!
W styczniu 2025 roku pożegnamy się z chorwacką mariną. Długo zastanawialiśmy się nad ostateczną decyzją bo wybrzeże chorwackie jest bardzo atrakcyjne ale pojawiało się coraz więcej „ale…”. Przebudowy, rozbudowy i „upiększanie” mariny powodowały, że dla nas było coraz mniej wygodnie. Przywykliśmy do różnych utrudnień, więc nie to było głównym powodem. Z roku na rok rosła cena cumowania. Faktura pro-forma z wysokością opłaty za przyszły rok spowodowała, że wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Ponieważ nie jesteśmy emerytami mówiącymi w ojczystym języku niemieckim ani nie mamy drukarni eurosów przyszedł czas na przeprowadzkę i nową przygodę. Mam taki dziwny charakter, że przyzwyczajam się do miejsc i ludzi. Kiedy wracaliśmy we wrześniu do domu, cały…
-
„Znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza…” 05.09. – 16.09. 2024
05.09.- czwartek Wyjeżdżamy! To, co działo się wcześniej nie daje się opisać bo do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy kiedy uda się dokończyć zaczęte sprawy. Do samochodu wsiadłam zmęczona jak koń po pardubickiej. A to było tylko kilka kursów do śmietnika i kilkanaście do samochodu z bambetlami. Przez Polskę jedzie się bardzo ładnie, płynnie. Zastanawiamy się, czy przez Czechy jechać autostradą i kupować winietę, za którą płaci się niebagatelną sumkę a droga jest wiecznie rozgrzebana. Mam wrażenie, że płacąc za winietę kupujemy kolejne pachołki do ustawienia na autostradzie. Decyzja zapadła – próbujemy jechać niepłatnymi. Na początku radość. Droga dobrej jakości. Fajnie się jedzie podziwiając ładne miasteczka i wioski. Niestety „nic nie…
-
Boreasz, Eol i spółka robią sobie kpiny [ wieje… nie wieje, wieje … nie wieje… ]. 01.08. – 11.08. 2024
01.08. – czwartek Henryk rano, około 8:00 wyrusza znów do Chorwacji zaopatrzony w suchy prowiant i dużo picia na drogę. Nie pobył w domu zbyt długo podobno dlatego, żebym nim się nie znudziła. A tak naprawdę w niedzielę przyjedzie kolejna załoga. Z drogi melduje się czasami, że żyje i jedzie dalej. Nocuje w jakimś motelu w Mikulowie przy granicy austriackiej. Do Murteru dociera dopiero późnym wieczorem w piątek. Autostrada w Chorwacji była zakorkowana i jazda bardzo trudna. 03.08. – sobota Hen robi nic, odpoczywa po podróży i czeka na załogę. 04.08. – niedziela Przed południem pojawia się załoga w składzie: Urszula i Andrzej ( małżeństwo), Karolina (ich córka) i Patryk…
-
„I nagle ktoś jak papier zbladł: sztorm idzie, panie bosman!” 13.07.- 29.07.2024
13.07. – sobota Gorąco. Bardzo gorąco. Co się człowiek ruszy, to się zmęczy. A tu trzeba na spacer z psem. Trochę trzeba ogarnąć, bo koło południa ma się pojawić następna załoga. A sił jakoś brak. Starość czy co? Soczek i kawa w barku z pewnością pomogą. Koło południa pojawiła się załoga: Justyna, Teresa i dwóch Arturów. Przyjechali samochodem bez noclegu po drodze, bo kierowali na zmianę. Piąty załogant przyleci samolotem w nocy. Wesołe towarzystwo było jakby ździebko ugotowane i po wypakowaniu swoich klamotów marzyli o prysznicu i zimnym piwie. Po zaliczeniu prysznica poszliśmy do barku w marinie na piwo a potem zmieniliśmy lokal na Rebaca żeby coś zjeść. Dla każdego…
-
EKG – czyli Ekskluzywny Klub Geriatryków 04.07 – 12.07.2024
04.07.- czwartek Wczorajsze lenistwo wymusiło dzisiejszy zryw do pracy. Najpierw piesełowy spacer. Potem Hen obiera i trze ziemniaki na placki a ja pędzę po mąkę, bo została tylko reszteczka. Po powrocie śniadanie. Hen robi tzatzyki, które ma być zjedzone z plackami a ja walczę z odsączaniem ziemniaków a potem smażeniem. Ciężko to idzie – muszę chyba kupić lepszą kuchenkę, bo ta doprowadza mnie do rozpaczy. W dodatku olej też się skończył i znów musiałam jechać do „Tommy”. Chcę kupić olej rzepakowy (miałam słonecznikowy) ale niestety – wybór jest taki: albo oliwa albo słonecznikowy. Kupiłam wreszcie jakiś o nazwie roślinny, który miał w składzie i słonecznikowy i rzepakowy. Ponieważ placki smażą…
-
Rodzina ach! Rodzina… 22.06. – 01.07. 2024
22.06. – sobota Rok szkolny skończył się wczoraj, więc kapitańska rodzina wybiera się z nami do Chorwacji. Rodzina to: najstarsza córka Ola z mężem Krzysiem i czwórką dzieci [wnucząt kapitana]. Starsze dzieci czyli młodzież Natalka i Staś (oni już na łódce byli) i maluchy Rysio (7,5) i Artur (niecałe 3 lata). Pierwszy nocleg zaplanowany jeszcze w Polsce, w Koniakowie. No cóż podróż z małymi szkrabami rządzi się swoimi prawami. My zrobiliśmy sobie postój w Węgierskiej Górce – tradycyjnie już na żurek i kwaśnicę, bo mieliśmy dużo czasu. Potem jeszcze mały reset nad Sołą w Milówce. 23.06 – niedziela Wyruszamy z Koniakowa i jedziemy przez Słowację na Węgry. Tam zaplanowane zwiedzanie…
-
Samotna wyprawa Kapitana 26.05 – 02.06.2024 r.
Po kilku dniach od powrotu z Chorwacji kapitana znów zaczęło nosić. Twierdził, że jak tylko skończy przerabiać swój skuterek elektryczny to pojedzie znów do Chorwacji. Po co? – Nie wiem. Mętnie tłumaczył, że musi, bo bimini trzeba założyć, bo coś tam zawieźć bo ??? załatwić… itd. A ja myślę, że chciał się urwać z domu żeby mu głowy nie truć. No skoro człowiek musi bo inaczej się udusi – niech jedzie!. Nakupował Coca Coli, Fanty, wody mineralnej, mleka do kawy – zawiezie na łajbę. Na nic tłumaczenie, że będzie miał problem z przetransportowaniem tego z samochodu. Doskonale wiem jak to działa, bo zwykle ja ciągnę ten majdan w rozklekotanym wózku.…
-
Pracowita majówka 26.04 – 04.05. 2024 r.
Kapitan zebrał chętnych do pracy, a było ich dwóch [ojciec i syn] i w piątek 26.04. po pracy Pawła, czyli pod wieczór – pojechali. Przenocowali w Penzion Motobar Bravantice i następnego dnia, czyli w sobotę dotarli do celu. Narzekali na podróż, że autostrada czeska zakorkowana, na granicy austriackiej czekanie, bo znów kontrole, na obwodnicy Wiednia jazda wolna i w ciasnocie. Dotarli do Murteru późno i zmordowani, że nawet gadać ze mną nie chcieli. Tak w ogóle – jak to faceci – nie za bardzo gadatliwi, więc praktycznie nie mam co opisywać. Dobrze, że choć trochę zdjęć zrobili. Cel podróży to umycie i wyczyszczenie po zimie, tego co jest do umycia…
-
W 15 dni dookoła Włoch i Sycylii czyli 6350 km poszukiwań.
29.02.2024 – czwartek Pobudka o 5,30, wyjazd o 7,15. Po 178 km pierwszy przystanek. Po drodze widziałam szambiarkę z profesjonalnie zrobionym napisem: „Wozimy obietnice polityków – Wywóz nieczystości płynnych”. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia. Nie śpiesząc się dotarliśmy do Mikulova, gdzie zarezerwowałam nocleg. Mailem dostałam instrukcję z kodem do drzwi wejściowych i opisem jak otwierać dwie bramy aby móc wjechać na podwórze. Naprzeciwko pensjonatu jest jakiś barek bistro. Poszłam więc na rekonesans co można zjeść i do której czynny. Przyszło mi dogadywać się z czeskimi Wietnamczykami. No… to była porażka! Pytałam po angielsku czy można przyjść z małym psem, ale oni tylko się uśmiechali i widać było, że…
-
Łajba na błysk, a my padnięci na pysk… 21.10 – 03.11.2023 r.
21.10. – sobota 6,55 – startujemy. W drodze pada deszcz ale już w Czechach zrobiła się ładna pogoda. Na granicy czesko – austriackiej kolejka, bo Austriacy zaczęli kontrolować. Pół godziny w kolejce po to by Pan mundurowy wykonał gest „jedźcie sobie”. W Gostilnej Beno w Słowenii byliśmy około 18-tej. Zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy w telewizji jakiś teleturniej „Joker” próbując zrozumieć pytania. Efekt rozumienia gorzej niż mizerny, więc poszliśmy spać. 22.10. – niedziela Chwilę po 7-mej wyszłam z „uszatym” na spacer. Pan gospodarz wywieszał kartkę „ZATVORENO” ale pokazał mi jak otworzyć furteczkę i zaprosił na kawę, bo tym razem nie zamawialiśmy śniadania. Po ogarnięciu się i wypiciu pysznej kawy (tylko ja, bo…