• „Miejsca, których jeszcze nie znamy” 28.02.-09.03. 2025 r.

    Trzeba jechać do nowej mariny zamówić prace remontowe. Wcześniej intensywna dość nauka angielskiego i jeszcze trochę włoskiego, żeby choć na bazarku się dogadać. 28.02.25. – piątek Planowany wyjazd o 7,00. Ha! Sprężyłam się z robieniem kawy i dopakowaniem różności i wyruszyliśmy 10 minut przed czasem. Tym razem jedziemy Toyotką, bo ona ma zimowe opony wymagane o tej porze roku. Wypakowana jest biedaczka po brzegi, bo zabraliśmy nasze dwa skuterki elektryczne. Pogoda niestety, nie z tych – wymarzonych. Siąpi deszcz i nasze pięknie umyte autko szybko zmienia się w brudaska. We wcześniejszych rozdziałach pisałam o załatwianiu „potrzeb” u naszych braci Czechów. Za nie trzeba płacić koronami. A jak nie masz koron,…

  • Przeprowadzka – styczeń 2025

    Chętni do pomocy w przeprowadzce są – nawet za wielu. Potrzebny jest kierowca i załoga w liczebności od 3 – 6. Jeśli dużo ludzi to i duży samochód. A więc wynajem i większe koszty autostrad, promu itp. Stanęło na tym, że będzie jednak trzech załogantów + kierowca i pojadą małym, oszczędnym autkiem. Teraz trzeba być cały czas gotowym do drogi, „wstrzelić się” w okienko pogodowe i „na gwizdek” wyruszyć. Po wielu zawirowaniach i obserwacjach pogody Paweł – kapitan rzucił hasło „jedziemy”! Był to wtorek 14- go stycznia. Czterometrowe fale na Adriatyku uspokoiły się, ma wiać pięknie w zadek. Dojechaliby we środę, a wieczorem tego dnia jest prom do Ancony. Wszystko…

  • Decyzja podjęta! Addio Croazia, ciao Italia!

    W styczniu 2025 roku pożegnamy się z chorwacką mariną. Długo zastanawialiśmy się nad ostateczną decyzją bo wybrzeże chorwackie jest bardzo atrakcyjne ale pojawiało się coraz więcej „ale…”. Przebudowy, rozbudowy i „upiększanie” mariny powodowały, że dla nas było coraz mniej wygodnie. Przywykliśmy do różnych utrudnień, więc nie to było głównym powodem. Z roku na rok rosła cena cumowania. Faktura pro-forma z wysokością opłaty za przyszły rok spowodowała, że wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Ponieważ nie jesteśmy emerytami mówiącymi w ojczystym języku niemieckim ani nie mamy drukarni eurosów przyszedł czas na przeprowadzkę i nową przygodę. Mam taki dziwny charakter, że przyzwyczajam się do miejsc i ludzi. Kiedy wracaliśmy we wrześniu do domu, cały…

  • „Znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza…” 05.09. – 16.09. 2024

    05.09.- czwartek Wyjeżdżamy! To, co działo się wcześniej nie daje się opisać bo do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy kiedy uda się dokończyć zaczęte sprawy. Do samochodu wsiadłam zmęczona jak koń po pardubickiej. A to było tylko kilka kursów do śmietnika i kilkanaście do samochodu z bambetlami. Przez Polskę jedzie się bardzo ładnie, płynnie. Zastanawiamy się, czy przez Czechy jechać autostradą i kupować  winietę, za którą płaci się niebagatelną sumkę a droga jest wiecznie rozgrzebana. Mam wrażenie, że płacąc za winietę kupujemy kolejne pachołki do ustawienia na autostradzie. Decyzja zapadła – próbujemy jechać niepłatnymi. Na początku radość. Droga dobrej jakości. Fajnie się jedzie podziwiając ładne miasteczka i wioski. Niestety „nic nie…

  • Boreasz, Eol i spółka robią sobie kpiny [ wieje… nie wieje, wieje … nie wieje… ]. 01.08. – 11.08. 2024

    01.08. – czwartek Henryk rano, około 8:00 wyrusza znów do Chorwacji zaopatrzony w suchy prowiant i dużo picia na drogę. Nie pobył w domu zbyt długo podobno dlatego, żebym nim się nie znudziła. A tak naprawdę w niedzielę przyjedzie kolejna załoga. Z drogi melduje się czasami, że żyje i jedzie dalej. Nocuje w jakimś motelu w Mikulowie przy granicy austriackiej. Do Murteru dociera dopiero późnym wieczorem w piątek. Autostrada w Chorwacji była zakorkowana i jazda bardzo trudna. 03.08. – sobota Hen robi nic, odpoczywa po podróży i czeka na załogę. 04.08. – niedziela Przed południem pojawia się załoga w składzie: Urszula i Andrzej ( małżeństwo), Karolina (ich córka) i Patryk…

  • „I nagle ktoś jak papier zbladł: sztorm idzie, panie bosman!” 13.07.- 29.07.2024

    13.07. – sobota Gorąco. Bardzo gorąco. Co się człowiek ruszy, to się zmęczy. A tu trzeba na spacer z psem. Trochę trzeba ogarnąć, bo koło południa ma się pojawić następna załoga. A sił jakoś brak. Starość czy co? Soczek i kawa w barku z pewnością pomogą. Koło południa pojawiła się załoga: Justyna, Teresa i dwóch Arturów. Przyjechali samochodem bez noclegu po drodze, bo kierowali na zmianę. Piąty załogant przyleci samolotem w nocy. Wesołe towarzystwo było jakby ździebko ugotowane i po wypakowaniu swoich klamotów marzyli o prysznicu i zimnym piwie. Po zaliczeniu prysznica poszliśmy do barku w marinie na piwo a potem zmieniliśmy lokal na Rebaca żeby coś zjeść. Dla każdego…

  • EKG – czyli Ekskluzywny Klub Geriatryków 04.07 – 12.07.2024

    04.07.- czwartek Wczorajsze lenistwo wymusiło dzisiejszy zryw do pracy. Najpierw piesełowy spacer. Potem Hen obiera i trze ziemniaki na placki a ja pędzę po mąkę, bo została tylko reszteczka. Po powrocie śniadanie. Hen robi tzatzyki, które ma być zjedzone z plackami a ja walczę z odsączaniem ziemniaków a potem smażeniem. Ciężko to idzie – muszę chyba kupić lepszą kuchenkę, bo ta doprowadza mnie do rozpaczy. W dodatku olej też się skończył i znów musiałam jechać do „Tommy”. Chcę kupić olej rzepakowy (miałam słonecznikowy) ale niestety – wybór jest taki: albo oliwa albo słonecznikowy. Kupiłam wreszcie jakiś o nazwie roślinny, który miał w składzie i słonecznikowy i rzepakowy. Ponieważ placki smażą…

  • Rodzina ach! Rodzina… 22.06. – 01.07. 2024

    22.06. – sobota Rok szkolny skończył się wczoraj, więc kapitańska rodzina wybiera się z nami do Chorwacji. Rodzina to: najstarsza córka Ola z mężem Krzysiem i czwórką dzieci [wnucząt kapitana]. Starsze dzieci czyli młodzież Natalka i Staś (oni już na łódce byli) i maluchy Rysio (7,5) i Artur (niecałe 3 lata). Pierwszy nocleg zaplanowany jeszcze w Polsce, w Koniakowie. No cóż podróż z małymi szkrabami rządzi się swoimi prawami. My zrobiliśmy sobie postój w Węgierskiej Górce – tradycyjnie już na żurek i kwaśnicę, bo mieliśmy dużo czasu. Potem jeszcze mały reset nad Sołą w Milówce. 23.06 – niedziela Wyruszamy z Koniakowa i jedziemy przez Słowację na Węgry. Tam zaplanowane zwiedzanie…

  • Samotna wyprawa Kapitana 26.05 – 02.06.2024 r.

    Po kilku dniach od powrotu z Chorwacji kapitana znów zaczęło nosić. Twierdził, że jak tylko skończy przerabiać swój skuterek elektryczny to pojedzie znów do Chorwacji. Po co? – Nie wiem. Mętnie tłumaczył, że musi, bo bimini trzeba założyć, bo coś tam zawieźć bo ??? załatwić… itd. A ja myślę, że chciał się urwać z domu żeby mu głowy nie truć. No skoro człowiek musi bo inaczej się udusi – niech jedzie!. Nakupował Coca Coli, Fanty, wody mineralnej, mleka do kawy – zawiezie na łajbę. Na nic tłumaczenie, że będzie miał problem z przetransportowaniem tego z samochodu. Doskonale wiem jak to działa, bo zwykle ja ciągnę ten majdan w rozklekotanym wózku.…

  • Pracowita majówka 26.04 – 04.05. 2024 r.

    Kapitan zebrał chętnych do pracy, a było ich dwóch [ojciec i syn] i w piątek 26.04. po pracy Pawła, czyli pod wieczór – pojechali. Przenocowali w Penzion Motobar Bravantice i następnego dnia, czyli w sobotę dotarli do celu. Narzekali na podróż, że autostrada czeska zakorkowana, na granicy austriackiej czekanie, bo znów kontrole, na obwodnicy Wiednia jazda wolna i w ciasnocie. Dotarli do Murteru późno i zmordowani, że nawet gadać ze mną nie chcieli. Tak w ogóle – jak to faceci – nie za bardzo gadatliwi, więc praktycznie nie mam co opisywać. Dobrze, że choć trochę zdjęć zrobili. Cel podróży to umycie i wyczyszczenie po zimie, tego co jest do umycia…