Październik 2022 – wyjazd bardzo roboczy dwóch kapitanów

Jest sobota 08.10. 2022r. Samochód zapakowany. Czekamy na Pawła – kapitana, który już z nami pływał i poznał „Pomimo”. Poza tym jest to gość, który zna się na wszystkim, co dotyczy łajb wszelkiego rodzaju. Mamy nadzieję, że pomoże w naprawie steru.

Przyjechał dopiero po 17-tej no i oczywiście był chętny na noc ruszyć w drogę. Zrobiłam więc kawę, przyszykowałam szybko prowiant na drogę w postaci tortilli z szynką, sałatą , ogórkiem, jakimś sosem. Inne z pieczarkami i serem. Robiłam w pośpiechu i zawinęłam w placki co pod rękę wpadło. ~19-tej pojechali. Prosiłam oczywiście o uwagę na drodze a jak dotrą na miejsce o relacje i zdjęcia.

Dotarli do mariny ~13-tej w niedzielę i zgodnie z obietnicą przesłali zdjęcia jak to dziarsko po podróży zabrali się do pracy.

Siedzisz na MOIM miejscu! Nie za dobrze Ci tam?
Ja tu w ciepłych kapciach, dresie i kamizelce polarowej a im ciepło. Wrrrrr……
Paweł objął nowe stanowisko pracy.

Wieczorem Hen zabrał się za prace kuchenne – głodek przycisnął, co? Pochwalił się, że robi cacyki. Zwróciłam uwagę, że chyba tzatziki? A on na to, że lepiej wie co robi i to są CACYKI! Muszę zapytać o przepis…

Cacyki, cacykami, ale otoczenie wzbudza mą rozpacz.
Hen i cacyki.

Oto przepis na cacyki: wszystko tak jak na tzatziki tylko proporcje trochę inne. Na dwa ogórki bierze się całą główkę czosnku, a potem zapach czosnku zwala z nóg a konsument musi być bardzo dzielny. Porcja została rozłożona w czasie (na dwa dni) ale Panowie dali radę. Podobno po wyjęciu z lodówki następnego dnia mniej paliło w mordziule.

W poniedziałek zabrali się dziarsko za naprawę steru.

Paweł dobrał się do kolumny sterowej
Wymontował łożysko.
Rozebrał na drobne elementy.
Czy uda się poskładać na nowo?
Ale mam fajne puzzle – szatański uśmieszek Pawła.

Hen po rozmontowaniu relingu w kokpicie spawa do niego widełki na bom, żeby podczas składania grota nie majtał się na wszystkie strony. Z pewnością ułatwi to obsługę.

Spawanie widełek.
Hen pracuje w każdym miejscu i w każdej pozycji. Jest wielofunkcyjny.
Ale bajzel! I kto to posprząta?

Tak się dorwali do pracy, że rozmontowali wszystko. Zdjęli stolik, porozkręcali co się dało rozkręcić. Nawet obudowę instrumentów nawigacyjnych!

Alternatywna aranżacja przestrzeni w kokpicie.
Dobrze, że mnie tam nie ma i na to nie patrzę. To jest podobno nasz kokpit.
Co Paweł tam robi? Naprawia coś, czy schował się żeby nie sprzątać? Widzę Cię!!!

Hen miał również w planach sprawdzenie manetki od silnika, bo jakoś nie miała płynnego ruchu. Oczywiście ją też rozkręcili.

Aż chrupało, tak rdza ją żarła!
Jak pozbędą się rdzy, to co zostanie?

Po oczyszczeniu z rdzy niewiele zostało. Panowie wykonali rysunki techniczne i Hen zrobi w domu taki sam element ze stali kwasoodpornej.

Dobrali się też do jakichś kabelków. Dokładnie nie wiem gdzie i w jakim celu. Domyślam się, że w celu podłączenia podświetlenia kompasu, bo nie działało. W nocy dobrze byłoby mieć takowe.

Kable, kabelki…
I jeszcze kabliszcza, kable i kabelki.
Kompas podświetlony! Hurraa!!

Czasem Kapitanowie chwalą się osiągnięciami kulinarnymi.

Coś w pikantnym sosie meksykańskim ze słoika. Ponoć bardzo ostre, ale bardzo dobre.
Miałeś mieszać w garach, a nie gadać przez telefon!

W garażu został zrobiony prototyp pomostu kąpielowego. Panowie zamontowali, sprawdzili czy działa i jak działa. Dopasowanie do owalu rufy uchwytów, rozmierzenie tego nie było łatwe. Poza tym ma się to składać na czas żeglowania.

Cel prawie osiągnięty.
Próby ocenione pozytywnie
Teraz trzeba rozebrać i przywieźć do Polski, żeby dokończyć dzieło.

Kapitanowie uwijają się jak mrówki. Zrobili mnóstwo rzeczy. Ster działa. Manetka działa – trzeba tylko dorobić kawałek blachy. Uchwyty pomostu kąpielowego dopasowane. Widełki na bom przyspawane. Kompas zyskał podświetlenie nocne i wyremontowaną w domu podstawę. Niestety wymieniona uszczelka na oknie nie zdała egzaminu – okazała się za cienka. Trzeba podjąć kolejną próbę uszczelnienia.

Kapitan Paweł nabiera sił przed kolejnym dniem pracy. Zajada śniadanie z ogórkiem małosolnym z Polski.

Kolejna zaplanowana praca to relingi na bomie, żeby mieć czego się trzymać w czasie składania żagla. Wszystkie udogodnienia wymyślone przez Kapitana Henryka aby ułatwić sobie obsługę łajby jakoś chętnie wykorzystywane są przez osoby całkiem sprawne.

Wiercenie otworów do mocowania relingu. Stary ręcznik – to chwytacz wiórów.
Otwory z nitonakrętkami
Reling gotowy.
Zdjęcie przesłane z komentarzem: „trochę za ciepło się ubrałem”.

Nastał kolejny dzień. To już sobota 15 października. Czas pędzi jak szalony. Panowie Kapitanowie zabrali się za brudną robotę. Chyba zostawili ją sobie na deser. W łazience dziobowej rozszczelniła się pompa przy toalecie i w czasie pompowania woda sikała z niej na nogi, ścianę i podłogę. Wprawdzie niewiele ale i tak wystarczająco by wkurzać.

Na lipcowym rejsie załogantka Justyna próbowała temu zaradzić owijając połączenie tłoka i korka czym się dało: np skrawkiem ręcznika papierowego. Dbała jak mogła zarówno o brzuszki załogi i o czystość ale… cieknąca toaleta oparła się jej zabiegom.

Pozdrawiamy Justynę (zdjęcie z lipca)

Poza tym, pompa brodzika też nie chciała współpracować. Trzeba było naprawić i właśnie to jest ten dzień. Naprawa polegała na wyczyszczeniu filtra pełnego, między innymi, kudełków Pirata.

Dobrali się do pompy obsługującej brodzik. Jest ona pod kanapą w kambuzie.

Większym problemem była naprawa toalety jachtowej, ponieważ okazało się, że naprawa nie będzie polegać jedynie na wymianie uszczelek.

To coś było w środku – a fuj!

To jest tłok, który wypompowuje nieczystości z toalety. Cały zakamieniony. Poniżej już wyczyszczony.

OO! Teraz już o wiele ładniejsze.

Cylinder pompy toalety obrośnięty kamieniem.

Przed czyszczeniem
Stary gumowy zawór toalety obrośnięty kamieniem i obok nowy czeka na montaż.
Po wyczyszczeniu. Obok urobek, czyli to, co wyciągnięto ze środka.
A to pompa do obsługi toalety z zestawem naprawczym czyli uszczelki, oringi, zawory itp.
Wymieniony korek z uszczelką, przez które sikała woda. Teraz ma działać!

Kapitanowie po tygodniu tytanicznej pracy ogarniają co mogą i co muszą i mają zamiar wyruszyć na noc w drogę powrotną. Może trochę stęsknili się za swoimi Aniami? (Pawła żona też jest Ania). Od rana miałam jakieś przeczucie, że pewnie będą już wracać, choć nic o tym nie mówili. Wybrałam się więc na zakupy i trochę „posiedziałam” w kuchni.

Ostatnie przesłane zdjęcia:

Tak się pracuje.

Podpis był „Tak się pracuje”, ale ja prócz pracy widzę potworny bałagan nawet w kabinie rufowej. Wypatrzyłam też na podłodze dwie wielkie butelki dobrego piwa Karlovacko ale nie podejrzewam, że przyjadą do domu 🙁

OOO!!! Lustro zamontowane na drzwiach w kabinie rufowej. Dla żeglujących elegantek strzał w dziesiątkę.
Pawle! (nie Ludwiku!) Do rądla!

Zadzwoniłam około 20,30. Okazało się, że wyjechali dopiero koło 19 – tej, bo jeszcze sprzątali, ogarniali, pakowali. Trochę im się zeszło, bo sporo było pracy.

Niedziela 16.10.22 r – dwie minuty przed dwunastą są! Mimo zmęczenia podróżą – radośni, bo mnóstwo pracy zrobionej. Przywitałam zupą grochową i na deser ciastkiem francuskim z bananem, figami i czekoladą. Tak zrobiłam, bo jabłko. które miało być w tym cieście piękne po wierzchu okazało się paskudne w środku i musiałam na prędce coś wymyślić.

Jeden Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *