Po powrocie
Pomimo [ o! znów POMIMO], że w Chorwacji właściwie nie było odpoczynku, tylko ciężka harówka, a i podróż męcząca, oderwanie od codzienności chyba dobrze nam zrobiło.
Hen zabrał się natychmiast do robienia kolejnych rzeczy na łajbę: dodatkowe relingi do messy, relingi na bom, a przede wszystkim dodatkowe schodki, bo jak wspominałam wchodzenie po stopniach mających 30 cm wysokości po prostu sprawiało ból.
Zaczął też do przerabiać wcześniej wykonany własnoręcznie trap, który teraz miałby służyć za pomost roboczy do polerowania kadłuba, a potem jako platforma kąpielowa. Znów „burza mózgów” kombinowanie jak zawiesić, jak opuszczać i z czego to zrobić by było bezpiecznie i wygodnie. W pracach garażowych dzielnie pomagał mu w miarę możliwości czasowych kolega Jurek.
Ja wpadłam w wir pracy zawodowej, bo inwestorzy już się za mną „stęsknili”, a w międzyczasie tłumaczyłam z „polskiego na nasze” instrukcję obsługi naszego jachtu.
Znaleziona w necie instrukcja przetłumaczona była przez jakiegoś automatycznego translatora. O matuś! Co tam było powypisywane! Np. Zamiast „refowanie żagla” było „łowienie na rafie”. Długo zastanawiałam się o co chodzi w tytule rozdziału – „Zalecenia dotyczące nauki o urodzinach i życiu rodzinnym „ a były to – „Zalecenia dotyczące regulacji babysztagu i forsztagu„. Na przemian śmiałam się i złościłam nie mogąc znaleźć sensu w tłumaczonym tekście. Jakoś to ogarnęłam, ale niektóre zdania i tak pozostały trochę dziwne.
Panowie zaplanowali wyjazd na sobotę 29 maja. Tym razem ja zostaję w domu podgonić zaczęte projekty.