Rejestracja jachtu

(pisane na początku marca 2021r)

We wrześniu 2020 roku Hen stał się szczęśliwym posiadaczem jachtu. Spełniło się jedno z jego marzeń. Ale żeby nie zachłysnąć się szczęściem zaczęło się załatwianie spraw urzędowych.

W listopadzie zaczął się horror, który trwa nadal (to już cztery miesiące). Trzeba zgłosić w PZŻ fakt nabycia jachtu i zmienić dane w papierach. W związku z covid PZŻ nie przyjmuje interesantów, nie można również wysłać papierów pocztą żeby w liście zarazy nie wysłać.

Dla „ułatwienia” życia interesantom powstał system „Reja 24”. Ale żeby móc się tam zalogować trzeba mieć „profil zaufany”. Z profilu zbyt przystojny to kapitan nie jest, wiek już po 60-tce, nos typowo słowiański trochę kartoflaty. A zaufanie? – no cóż – wielu ludzi mu ufa. Świństw nikomu nie zrobił.

Zabrał się dziarsko za robienie profilu zaufanego. Trzeba było jechać do Agencji Rozwoju Rolnictwa. W trzydziestosześcio tysięcznym mieście, gdzie wiosek wkoło jak na lekarstwo i rolników też, jest Agencja i tam zerkną na jego oblicze, porównają z dowodem i klepną profil w zaufaniu. (Nie wiem, czy nastawił w tym celu policzek, nie było mnie przy tym).

Postanowiłam, że pomogę w załatwieniu tej sprawy, bo wiem, że Hen robi się w takich sytuacjach dość nerwowy.

W domowym zaciszu otwieramy REJA 24. Udało się zalogować, to już sukces. Najpierw „zawiadomienie o nabyciu jachtu”. Skanowanie faktury, wypisywanie co to za łódka i wszystkie dane. Jakoś z pomocą ludzką i Posejdona – przebrnęliśmy. Teraz „wniosek o zmianę we wpisie do rejestru” – Znów wszystkie dane, 11 załączników, a chcemy tylko zmianę właściciela i zmianę nazwy NIC WIĘCEJ! Jakoś daliśmy radę. Jeszcze opłata przelewem 80 zł i załatwione.

Po kilku dniach zaglądamy – przy „moich sprawach” – napis „obsługiwana”. Za kolejnych kilka dni – „obsługiwana”.

Piszemy więc do Urzędu Morskiego w Szczecinie maila, żeby dopytać co z „moją sprawą”, jak długo będzie „obsługiwana”. Po kilku dniach otrzymaliśmy grzeczną odpowiedź, żeby wszelkie pytania kierować do PZŻ, bo to tam będzie rejestrowana łódź. Otrzymaliśmy również maile z Reja 24 że mamy dwa UPP i jedno UPD. Przerażenie! – Czy to mutacje covida? Co z tym robić? Jak to leczyć?

Zadzwoniłam do młodszego pokolenia bardziej obeznanego z UPPami i UPDami. Okazało się, że nie ma się czego bać. UPP to Urzędowe Poświadczenie Przedłożenia – taki wirtualny stempelek, że pismo wpłynęło. A UPD to Urzędowe Poświadczenie Dostarczenia, które trzeba podpisać profilem. Dziwne, ale cóż czasy się zmieniają i to co się robiło długopisem w ręce, to teraz profilem.

Po długich męczarniach przy komputerze Hen zrobił się jakiś zielonkawy ale ja, uparta baba, dałam radę. Byłam z siebie dumna.

Ale sprawa nadal nie załatwiona, bo wyświetla się, że wniosek ma jakieś błędy, a ja nie mogę znaleźć informacji jakie to błędy?!

Dzwonię do PZŻ… po długiej i wyczerpującej informacji na temat panującej zarazy, wybrałam nr dotyczący rejestracji i …. zaczęłam wsłuchiwać się w szum fal w słuchawce telefonu a potem poinformowano mnie: „jesteś piąty w kolejce oczekujących na połączenie, dziękujemy za cierpliwość”.  No nieeee…… Cierpliwość to ja już straciłam przy wypełnianiu wniosków, a teraz to nawet wspomnienia po cierpliwości, którą niegdyś posiadałam są jakieś mgliste. Znów szum fal, który chyba ma uspokajać oczekujących. Mijały kolejne minuty fal na zmianę z podziękowaniami. Po 50-ciu minutach odebrała „Pani X” (nie będę wymieniała imienia i nazwiska). Mówię w jakiej sprawie dzwonię, że niedługo skończy się ubezpieczenie jachtu, że muszę mieć nowe dokumenty. Miła Pani X poinformowała mnie, że błędem jest złożenie wniosku o zmianę we wpisie do rejestru, że trzeba złożyć „Wniosek o rejestrację”, bo zmieniły się przepisy.

No jasna cholera! Jacht był zarejestrowany w PZŻ, nie zmienił się. Ma wciąż tę samą długość, szerokość, zanurzenie itp. Zmienił się tylko właściciel, który chce zmienić nazwę. Nawet numeru nadanego przez PRS nie chce zmieniać.

Dobrze, przełknęłam tę żabę, bo nie miałam wyjścia.

Wypełniamy wniosek o rejestrację. Znów: długość, szerokość, zanurzenie, ilość osób, materiał kadłuba, nr kadłuba. Kilka stron pytań i odpowiedzi. Czekałam tylko na pytanie jaki numer buta, jaki numer kołnierzyka i kiedy właściciel był u spowiedzi.

Teraz załączniki: tabliczki znamionowe, certyfikaty, dokumenty poświadczające ile osób może pływać, jaka klasa jachtu, jaka wysokość fali, jaka siła wiatru itp. Itd.  W sumie 11 załączników. Jeśli tabliczka znamionowa informuje o dwóch, lub trzech sprawach – trzeba jej zdjęcie załączyć dwa lub trzy razy i każdemu nadać inną nazwę, bo inaczej system nie przyjmie. Załącznik potwierdzający, że jacht jest klasy „A” (Oceanicznej) nie wystarczy – dodatkowo trzeba jeszcze załączyć coś (nie wiadomo skąd), co potwierdzi maksymalną wysokość fali i maksymalną siłę wiatru. A przecież to właśnie jest zdefiniowane przez klasę jachtu. Wyszukana w Internecie jakaś tabelka załatwia sprawę.

Uporaliśmy się z wypełnieniem wniosku, znów kolejna opłata 80zł, bo nie da się inaczej i czekamy….

Mijają kolejne dni.

Zaglądam, sprawdzam w Reja 24 czy są jakieś informacje. Są! Prócz adnotacji, że sprawa jest „obsługiwana – wygasająca” trzeba dodać jeszcze 3 załączniki:

1] Wymiary jednostki – deklaracja CE – wymiary te były już we wniosku i w dwóch załącznikach: Certyfikacie Jachtowym wydanym przez PZŻ w 2015 roku i w Decyzji zatwierdzającej nazwę wydanej również przez PZŻ w 2015 roku.

2] Zdjęcie nr silnika – pytam po co? – silnik i jego numer był w obu wymienionych powyżej dokumentach. Silnik jest częścią, która nie jest na stałe związana z jachtem. Jak zrobić jego zdjęcie, skoro jacht jest w Chorwacji?

3] Skan poprzedniego certyfikatu z 2019 roku. – Nie było żadnego certyfikatu z 2019 roku! Był z 2015 roku i skan tegoż załączyłam.

Znów telefon do PZŻ … info o covid, szum fal, jestem „szósty w kolejce”, dziękują za cierpliwość… szum fal i tak dalej i długo, długo…. długo…… Dodzwoniłam się do Pani Y, bo Pani X pracuje w domu i można porozumiewać się z nią mailowo. To znaczy teoretycznie można, ale w praktyce na maile nie odpowiada, bo otrzymuje ich za dużo, – tak powiedziała przy poprzedniej rozmowie.

Czekam do poniedziałku na Panią X. Mijają kolejne dni.

Dzwonię… covid, szum fal… kolejka… cierpliwość…szum fal…..

Jest Pani X. Proszę o wytłumaczenie mi co mam zrobić z tymi załącznikami. Pani X coś do mnie mówi, ale słyszę w tle jakieś dziwne dźwięki a nie Panią X. Pytam, czy dobrze mnie słyszy, bo ja mam jakieś zakłócenia i bardzo źle słyszę co do mnie mówi. Na to Pani X – „ja dobrze słyszę, to u mnie papugi hałasują” – nooooo zatkało mnie, czy ja dodzwoniłam się do PZŻ, czy do ZOO?

Proszę grzecznie, żeby nakryła je ręcznikiem, wtedy przestaną wrzeszczeć. No to ona – „nie mogę bo fruwają”.

Nie żartuję! Tak było! Groteskowa wizja, z pogranicza jawy, snu, fantazji, halucynacji, odsunięta od racjonalizmu – czyli surrealizm!

Stanęło na tym, że jako pierwszy załącznik muszę zeskanować jakąś kartkę z instrukcji obsługi danej przez producenta jachtu, gdzie będą wymiary, bo certyfikat uprzednio wydany przez PZŻ jest nieważny.

Jako drugi i trzeci załącznik mam napisać oświadczenia.

Jeszcze tego samego dnia wykonałam zadanie i do poprzednich jedenastu dołączyłam kolejne trzy załączniki.

Pani X obiecała, że będzie pilotować sprawę.

Ponieważ przez kolejne dni w systemie Reja 24 nic się nie zmieniało (sprawa obsługiwana – wygasająca). We czwartek o 15,00 dzwonię do szumu fal i wrzeszczących papug.

PZŻ pracuje od 9,00 – 16,00. Pani Y informuje mnie, że Pani X miała dyżur od 9,00 do 11,30, a teraz to już maila można do niej napisać. Tylko po co? Przecież wiem, że ma ich za dużo i nie odpowiada na nie, to pewnie też i nie czyta. Bo po co czytać skoro i tak się nie odpowie? Jutro też nie ma sensu dzwonić, bo jest dzień wewnętrzny. Może w ten dzień choć papugi wewnątrz klatki siedzą?

Znów czekam do poniedziałkowego covida, szumu fal, kolejki, cierpliwości … szumu… Już nie chce mi się opisywać nerwów, telefonów, szumu… podziękowań…. Wymiękłam.

Dopisek z 29.03.2021r

Otrzymaliśmy pocztą dowód rejestracyjny jachtu. Hurrrrraaaaaaa!!!!!!

Dopisek z 30.03.2021r

Zaglądam, na stronę www PZŻ.

Do tej pory było tak:

” Uprzejmie informujemy, że nowe procedury dotyczące rejestracji jachtów nie przewidują możliwości składania dokumentów korespondencyjne. Zwracamy się z uprzejmą prośbą o nieprzesyłanie dokumentów na adres Biura Polskiego Związku Żeglarskiego. Dokumenty nadesłane do Biura PZŻ, będą musiały zostać odesłane do nadawcy celem złożenia ich zgodnie z procedurą określoną ww. przepisami.

z ostatniej chwili:

UWAGA! W związku z napływającą dużą ilością wniosków rejestracyjnych, zmuszeni jesteśmy wyłączyć obsługę telefoniczną interesantów w poniedziałki, wtorki, czwartki oraz piątki. W tym czasie w pełni skupiamy się na obsłudze wniosków czekających na rozpatrzenie, a Państwa zachęcamy do korzystania z naszych pomocy ułatwiających poruszanie się po systemie REJA24. Pozostawiamy możliwość połączenia z konsultantem w środy w godzinach od 9:00 do 16:00. Za wszelkie niedogodności serdecznie przepraszamy. „

Moje komentarze: – w piątki i tak nie odbierali telefonów, bo mieli dzień wewnętrzny. W pozostałe dni tygodnia pół dnia wisiało się na telefonie, słuchało szumu fal i podziękowań za cierpliwość. Na maile nie odpowiadali. Zatem we środy – powodzenia życzę!

Moje przemyślenia: Sądząc po nawale pracy, jaki mają w PZŻ wnioskuję, że każdy statystyczny Polak (staruszek, czy noworodek) posiada jakiś jacht.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *